Intertekstualność horyzontalna programu Makłowicz w podróży

 

Robert Makłowicz/fot. Paweł Przybyszewski /MWMedia

Zastanawiając się nad przejawami intertekstualności w telewizji, pierwszym typem programów, które przychodzą do głowy są bezsprzecznie formy mocno zanurzone w popkulturze, takie jak serial (szczególnie współczesne amerykańskie series) lub show w stylu Szymona Majewskiego. Tymczasem teoria intertekstualności, którą posługuje się Fiske, ujawnia swoją pełnowartościowość dopiero kiedy zastosujemy ją do opisu programu, który wydaje się sytuować na obrzeżu bezkresnej sieci znaczeń tworzonej przez telewizję. Okazuje się wtedy, że w telewizji nic nie pozostaje w próżni. My wybraliśmy Makłowicza w podróży

Pierwszym typem intertekstualności, który charakteryzuje w swoim tekście John Fiske jest intertekstualność horyzontalna (pozioma). Nie jest ona efektem występowania bezpośrednich aluzji czy odniesień do jednego tekstu kultury w innych, ale raczej odzwierciedla znajomości pewnych konwencji lub treści kulturowych w ogóle.

Autor jako najłatwiej zauważalny i najpowszechniejszy typ intertekstualności horyzontalnej wymienia przynależność gatunkową, rozumianą jako realizację pewnej określonej formuły. Rozpatrywany pod tym kątem program Roberta Makłowicza jest typowym przykładem opisanego przez Fiske’a mieszania się gatunków. Łączy on formułę programu kulinarnego (jego sednem jest prezentacja potraw właściwych dla odwiedzanego regionu) z konwencją podróżniczą (prezentowane miejsca nie stanowią jedynie tła dla kulinarnych popisów Makłowicza, ale są równie istotnym obiektem zainteresowania realizatorów – podkreślany jest element lokalnego kolorytu, a warstwa informacyjna jest dość rozbudowana). W ten sposób dwie dość sztywne w gruncie rzeczy formuły nakładają się na siebie tworząc dość oryginalną na tle polskiej telewizji całość.

W tym momencie warto zwrócić uwagę na postulowany przez Fiske’a dwojaki charakter gatunkowych kategoryzacji. Definiowanie gatunków leży bowiem zarówno po stronie instytucji (w tym wypadku TVP), jaki i widzów, przy czym relacje programu z praktyką społeczną mają charakter sprzężenia zwrotnego. W tym kontekście można powiedzieć, że istnienie programu Makłowicza uzasadnione jest znaczną popularnością programów należących do obu reprezentowanych typów. Z drugiej zaś strony, jako pionier w polskiej telewizji (jest emitowany nieprzerwanie od 1998 roku) sam przyczynił się do powstania tej popularności.

Podobnie w kategoriach intertekstualności możemy tłumaczyć zmianę jaką przeszedł program przez 13 lat swojego istnienia. W latach 1998-2008 nosił on nazwę Kulinarne podróże Roberta Makłowicza, potem została ona zastąpiona przez obecnego Makłowicza w podróży. Początkowo był to program typowo kulinarny, którego głównym elementem było przyrządzanie kolejnych dań na oczach telewidzów, a element urozmaicający stanowiło aranżowanie stołu kuchennego w nietypowych miejscach. Z czasem jednak proporcje zaczęły się odwracać – gotowanie stało się coraz mniej istotne (obecnie na ekranie nie wyświetla się przepis, a czasami nawet Robert Makłowicz jedynie asystuje przy powstawaniu potraw), wyeksponowany za to został wątek podróżniczy – miejscem podróży stała się zagranica, z czasem zresztą coraz dalsza. W końcu z tytułu znikło słowo „kulinarne”, a obecnie przygotowywanie potrawy rozpoczyna się po dobrych 15 minutach programu, czyli w jego połowie.

Co ma do tego intertekstualność? Otóż wydaje nam się, że przemiany te dokonały się niejako w relacji do innych tego typu realizacji. Coraz większa ilość programów kulinarnych cieszących się sporą popularnością wymogła na Kulinarnych podróżach… podkreślanie swojej specyfiki, którą był element egzotyki, do tego współgrający z rosnącą popularnością programów podróżniczych. Poza tym znaczenie miały tu praktyki społeczne – początkowo program realizowany był w krajach sąsiedzkich, szybko jednak przeniósł się w miejsca atrakcyjne turystycznie dla Polaków – choćby alpejskich kurortów czy Afryki Północnej (wszak Tunezja i Egipt stały się w tym samym czasie celem podróży zarówno Roberta Makłowicza, jak i rzeszy polskich urlopowiczów).

Dodatkowym przykładem instytucjonalnego kreowania znaczeń programu jest nieprzypadkowe umieszczenie Makłowicza w podróży w ramówce, co Fiske również zalicza do przejawów intertekstualności. Program możemy oglądać w niedzielne przedpołudnie, zaraz po Boso przez świat Cejrowskiego. Takie zestawienie jeszcze wzmacnia odbiór omawianego programu jako podróżniczego. Co więcej, jest to tradycyjnie pora rodzinnego oglądania telewizji (np. przy drugim śniadaniu) i dlatego ma służyć wspólnej rozrywce, a nie prawdziwym, rzetelnym poradom dla gospodyń szukających przepisu na danie dnia (tym bardziej, że większość przedstawianych potraw jest dość specyficzna i stąd trudna bądź niemożliwa do przygotowania w warunkach domowych w Polsce).

Zmiana nazwy programu zawiera w sobie jeszcze jedną niezwykle ważną sugestię intertekstualności programu. Zastępując Kulinarne podróże Roberta Makłowicza tytułem Makłowicz w podróży twórcy odwołali się do faktu, jakim jest popularność prowadzącego. Mogli pozwolić sobie na usunięcie słowa „kulinarny”, wiedząc, że nazwisko Makłowicza pozwoli widzom momentalnie zidentyfikować charakter programu. Z tych samych powodów znikło jego imię, wszak każdy wie o kogo chodzi. Fiske wprawdzie pisał o gwieździe nieporównywalnego formatu, jaką jest Madonna, ale mechanizmy działające w obu przypadkach są te same. Robert Makłowicz jest nie tylko prowadzącym, ale osobą publiczną przekraczającą ramy programu. Ma na koncie liczne artykuły i felietony, a także kilka książek o tematyce kulinarnej. Co ważniejsze, jego popularność w dziedzinie gotowania umożliwiła mu publiczne wypowiedzi na tematy polityczne. To zjawisko Fiske nazwałby zapewne „rozciąganiem granic znaczeń”, bo tym w gruncie rzeczy jest intertekstualność pozioma – rozciąganiem znaczeń z jednych tekstów na drugie, a nie ich zapożyczaniem.

M.S.

  1. No trackbacks yet.

Leave a comment